wtorek, 26 stycznia 2016

Zabili go i uciekł, więc kiwa palcem w bucie...

Na kłopoty był Bednarski, a na poprawę humoru to:

— Masz raport? — Hylen kierował miejską strażą od wielu lat. Nie zwrócił jednak uwagi na skwaszoną minę podwładnego. Zmarszczył brwi i odsunął papier od oczu — na starość lepiej czytało mu się z coraz większych odległości: „Patrol patrolujący rejon patrolowania okolic Króleskiego parku...”
 — Psiamać — zaklął. — „Królewskiego” idioto! W środku jest litera „w”! „...napotkał sześć trópów należących do obcokrajowców...”
 — Bogowie! Jak się pisze „trupów”? A poza tym chodzi o trupy obcokrajowców, czy jedynie trupy, które były własnością obcokrajowców? — zmrużył oczy, żeby odczytać koślawe litery. — Potem rajcy mi głowę suszą o te raporty.
 Dowódca zmiany stał bez słowa. Wiedział, że dalej będą gorsze rzeczy i to bynajmniej nie z dziedziny ortografii czy stylistyki. „Wszyscy oni dnia dzisiejszego postanowili targnąć się na żywot własny, co niniejszym uczynili”.
— Cooooooo?!!!
 „Pięciu z nich zastrzeliło się z własnych kusz, w tym trzech za pierwszym razem nie wycelowało dobrze i musieli ponownie założyć bełty, by nimi się razić. A jeden to strzelił do siebie aż cztery razy, zanim wycelował dobrze i się ubił...”
Hylen przełknął ślinę. Oczy mu wyszły z orbit. Wyciągnął rękę ponad stołem.
— Dawaj! — warknął.
 Dowódca zmiany włożył sakiewkę w nadstawioną dłoń. Hylen potrząsnął głową i czytał dalej.

„Jeden natomiast z obcokrajowców musiał czuć do siebie szczególny żal. Najpierw raził się z kuszy, chcąc pewnie ugodzić się w samo serce, ale nie wycelował dobrze, raniąc swą nogę od tyłu w łydkę. Następnie zaczął okładać się kolbą kuszy, a potem zadał sobie siedemnaście ciosów własnym nożem, godząc w klatkę piersiową, ale głównie, właściwie, to w plecy...”
 — W plecy, kurwa, się raził?!!! Nożem?!!! „...następnie wyrwał z płotu pozłacaną sztachetę i dalejże się nią okładać okrutnie, co zeznali jak następuje świadkowie...”
 — Dawaj — jęknął Hylen, wyciągając powtórnie dłoń. „...następnie zawzięty okrutnie na swój żywot samobójca wdrapał się na mur okalający park i skoczył na trawę, oddając ducha...”
 — Bogowie! — ryknął Hylen. — Przecież ten mur... Tfu!... murek, ma raptem dwa łokcie wysokości! Jak to się wdrapał i skoczył na... trawę? Nie mogłeś, pacanie, napisać chociaż, że uderzył głową w jakiś korzeń?
— Tam nie ma korzenia.
 Hylen po raz trzeci wyciągnął dłoń po sakiewkę. Dopiero potem opatrzył dokument własnym podpisem, klnąc przy tym i złorzecząc.
 — Następnym razem, półgłówku, napisz, że korzeń był, ale go zbójcy potem ukradli. Taaaaaaa... — Hylen po patrzył ciężkim wzrokiem na leżące przed nim sakiewki. — Taaaa... Samotność i zły los często do samobójstwa przywodzą, nawet i sześciu ludzi naraz — zerknął na swojego podwładnego. — Mniemam jednak, że po stronie samotności i złego losu żadnych strat nie zanotowano, co?
— A gdzie tam, szefie. Te samotności i złe losy poszli później chlać do knajpy.


Andrzej Ziemiański, Achaja, t. I, 2002.


Pozostając w tematyce awanturniczo miejskiej i nawiązując do tytułu wpisu, to w filmie o tym samym tytule, w sensie Na kłopoty...Bednarski, gdzie zły los i samotność też targała życie ludzkie, wystąpił specjalista od sejfów, Kot "Złota rączka". Był nim Kazimierz Ostrowicz. Zagrał w odcinkach, pierwszym - Kurier z Ankary i drugim - Bursztynowe serce.



Piotr Machalica, Na kłopoty...Bednarski, 1986.


Tries Rien, Sehr Gut.

Gdy arszeniku czujesz w zupie smak
Gdy brylantowej kolii w sejfie brak
Gdy nagle znika żona twa, lub mąż
A w wannie pełza jadowity wąż

Za oknem cień, stłuczone pryska szkło
 I tres rien pada no to co?
To wszystko minie, będzie znów tip top
Prywatny nasz detektyw zwęszył trop

Bednarski zna swój fach i trud
Gdy wszystko gra sehr gut
 Bednarski na kłopoty ma zawsze środek złoty
Czego się martwisz, co ty, proste to jak drut!
 Bednarski na kłopoty ma zawsze środek złoty
Weźmie się do roboty, zrobi cud

Gdy pachnie kokainą żony szal
Gdy rusza mąż z dziewczyną w siną dal
Gdy facet w białych getrach ostrzy nóż
Lub sączy jad w pąsowych kolce róż

Gdy zegarowa bomba sieje śmierć
Bach! Bach!* i znika tony złota ćwierć
Ty nic się tym nie przejmuj, gwizdać fiuuu
Życz przyjemnego mnie i sobie snu

Bo przecież
Bednarski zna swój fach i trud
Gdy wszystko gra sehr gut
Rzecz cała w wielkim skrócie: zabili go i uciekł
Więc kiwa palcem w bucie w tył i w bok i w przód
Rzecz cała w wielkim skrócie: zabili go i uciekł
Więc kiwa palcem w bucie w tył i w przód

Konstantynopol, Haga, Gdańsk, czy Hel
Mordercę wziąć za mordę jego cel
Sherlocka dziedzic i Maigreta syn
Armia nie sprosta mu państwowych glin

Choćbyś niewinny był i nie miał skaz
Znajdzie poszlaki nasz dedukcji as
Choćbyś był czysty jak panieńska łza
Nie masz alibi - strzeż się go jak psa!

Bednarski to detektyw nasz
Nie będzie Niemiec pluł mu w twarz
 Bednarski na kłopoty ma zawsze środek złoty
Czego sie martwisz, co ty? Bednarskiego znasz
Rzecz cała w wielkim skrócie: zbili go i uciekł
Włożył papucie i znów pełni straż

Andrzej Jarecki - słowa
Henryk Kuźniak - muzyka




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz