Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wiersz. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wiersz. Pokaż wszystkie posty

środa, 9 marca 2016

Invitation.

Frog Footman & Fish Footman.
Bessie Pease Gutmann, 1907.

(Alice In Wonderland, Lewis Carroll.)


The Frog Footman and the Fish Footman

Aiee! It is the ceremony of the first blades of winter.
Horticulture, horticulture, the little steam train says puffing up the mountainside.
As if he had never known a home of his own, only ditches.
Three stomps with a stone stump and the colloquium started.
Beggars under the drainpipe, another hand’s cast of the bone dice.
Whatever name the event has, it can be understood as an invitation.
Epilepsy, epilepsy, the little steam train said, descending at evening.
They bowed so low that their wigs tangled and I had to laugh.

William H. Dickey.

poniedziałek, 7 marca 2016

Wyspa gorąca.

Szła mucha wzdłuż po suficie
I wołała do much: „Czy widzicie,
 Co się dzieje tam w dole, pod nami?…[...]

Muchy na suficie.
Jan Brzechwa.

Jest to przygoda, która może spotkać każdego. Nie trzeba o wszystkim zaraz mówić, bo nie wszyscy mogą pojąć naukę łapania much na lasso z nitki przy wychodku, gdzie jest ich mnóstwo i są tłuste, i do tego ospałe z soczystej obfitości. Ale łapać trzeba. Będąc już w posiadaniu muchy, zdobytej sposobem dowolnym, byle nie uszkodzonej, możemy przejść do przygotowania klimatu. Klimat ma być według naszego uznania, ale w łazience. Przygotowujemy kąpiel, gorącą, najlepiej odpręża alko. Para też fajnie wygląda. Wchodzimy do wanny, można w opakowaniu, ale jak wykażę później, to nas trochę skrępuje. Czyli bez. Wszystko co potrzebne najlepiej mieć pod ręką. Wiadomo. Blade kolana wystają z wody niczym Słupy Heraklesa, pomiędzy leniwie snują się góry lodowe z piany. Lampa wali ostro przez mgłę. Pot się leje do drinków i przez szkło leci do wody. Dobrze mieć fajkę. Łapy wilgotne, to bibuła nie da rady. Muzyka mile widziana, ale nie koniecznie. Wśród ciszy i lodowców...

Messiah, Extrime Cold Weather, 1987.



Między słupami wyłania się Wyspa Żołędzia. Na wyspę sadzamy uprzednio przygotowaną muchę, w sensie bez skrzydełek, żeby nie odleciała, a tak poza tym to w niezłej kondycji. I ta mucha zaczyna sobie chodzić po wyspie. Z początku lekko spłoszona, z pewną dozą nieśmiałości ;), z czasem się rozkręca. W sumie i tak nie ma gdzie iść. Drepcze tymi swoimi zimnymi nóżkami, co parę kroków chłodną trąbką sprawdzi grunt, a później zaciera łapki. Profesorska rzecz. Temperatura rośnie. Lodowce pływają. Słońce pali. Drinki parują. Mucha chodzi i trąbi. W kółko, i w kółko...Mgła w oczach, fajka w wodzie. Szkło pracuje, lód płynie. Trąbią hejnał w kieracie. I w kółko, i w kółko. Trąbką i łapką. Lodowce topnieją. Śnieg skrzypi, łupie w kościach. I błysk i krzyk! I łupać mnie zaczyna. Cholera. Miałem wypadek. To nie to. Czyżbym znów zasnął na klatce? Też nie. Dlaczego ona tu weszła...? Szlag...


Tak. Przynajmniej się jednego w życiu nauczyłem się. Drzwi są po to, żeby je zamykać...I kąpać się trzeba częściej. Tak. Kąpiele są dobre.



Z kąpieli każdy korzysta,
A mucha chciała być czysta.
W niedzielę kąpała się w smole,
A w poniedziałek w rosole,
We wtorek - w czerwonym winie,
A znowu w środę - w czerninie,
A potem w czwartek - w bigosie,
A w piątek - w tatarskim sosie,
W sobotę - w soku z moreli…
Co miała z takich kąpieli?

;)

Co miała? Zmartwienie miała,
Bo z brudu lepi się cała,
A na myśl jej nie przychodzi,
Żeby wykąpać się w wodzie.

Mucha.
Jan Brzechwa.



PS W sumie to lubię sobie popieprzyć. Kto nie lubi? Sól zabija. Tak, na ostro...Osa na wyspie! Szerszeń to dla następców Farinellego.
PPS Będąc rzecz jasna oświeconym słońcem polarnym humanistą, tak tylko sobie teoretyzuję...Tak jak ten co o wyspach Bergamutach pisał, że jest tam kot w butach i te wszystkie zwierzęta co muszą się załatwić i przyciągają muchy...I tylko...Wysp tych nie ma. Ale kto szuka ten znajdzie ;) Nikt nikogo nie męczy.

wtorek, 16 lutego 2016

Ryby i kobiety w środku najlepsze.

"Ryby i kobiety w środku najlepsze (Pisces et mulieres in medio meliores)". To stwierdzenie będące zarazem tytułem wiersza, jest autorstwa Daniela Naborowskiego, 1573-1640. Dyplomaty, tłumacza, sędziego grodzkiego, polskiego poety barokowego, cześnika, kalwina. Z racji wyznania nie mógł uczęszczać do Akademii Krakowskiej. Dzięki temu mógł studiować w Wittenberdze i Bazylei, Orleanie i Strasburgu oraz w Padwie, przez co stał się jednym z najlepiej wykształconych twórców swojej epoki. Kształcił się z zakresu (miasta parami) medycyny, prawa, zgłębiał tajniki greki i łaciny, a w Padwie, tajemnice mechaniki u samego Galileusza na prywatnych lekcjach. Do tego dochodzi świetna znajomość niemieckiego i francuskiego, i może pokątna paru innych języków. Związał się z domem Radziwiłłów, w Strasburgu uczył Janusza języków obcych, za co ten zaprosił go na rokosz Zebrzydowskiego. Po jego śmierci pracował dla Krzysztofa. Był ich poetą nadwornym i sekretarzem.

Princess Elizabeth Stuart, 
called the Winter Queen,
by an unknown artist, 1613.

Znany głównie z rymów na temat oczu pewnej damy, Na oczy królewny angielskiej, jest także autorem fraszek, wierszy okolicznościowych, listów poetyckich jak i dłuższych utworów.  Z jego twórczości wyłania się pesymistyczny i dramatyczny los człowieka. Na działanie śmierci i czasu jedynie cnoty zdają się być odporne. Sam świat ludzki jest domeną marności, przemijania, ulotności ludzkiego istnienia, ułudy. W swoich utworach przedstawia sprzeczności świata doczesnego i wiecznego, zgodnie z duchem epoki. Błąd ludzki to metafora życia, gdzie błędy w nawigowaniu po wzburzonym oceanie doczesności, prowadzą do niechybnej zguby, a ocalenie czeka nas w przystani wiecznej szczęśliwości, do której doprowadzić może tylko rozum i cnota. A miłość? Miłość to U-Boot. Dużo czerpie z antyku i mitologii, żonglując skojarzeniami i aluzjamiStara się zrozumieć i wniknąć w naturę zjawisk., które rzucają cień na jego czasy i życie. Niestety dostrzega tylko zamglone obrazy, otaczająca ludzkość rzeczywistość jest tylko iluzją, pozorem, cieniem. Nawet poezja, gdzie autor jest władcą słów, rytmu, układu, jest złudna, bo przecież słowa są wieloznaczne. Och, jak bardzo. Bezradność ludzka w życiu, sztuce czy poezji jest ogromna wobec niezrozumiałości świata.

Cień (frag.).

[...]I my, co ziemię małą, małe morze mamy,
A myślą górnolotną nieba się tykamy,
Cień, niestetyż, i marę zostawiam po sobie;
 Cień z nami w grób, cień wiecznie stróżem naszym w grobie.
Ale próżno wspominać cień naszego wieka
I igrzysko niestałej fortuny - człowieka;
Ten, który z cienia powstał, świat nieogarniony,
 Będzie z nami w cień srogi znowu obrócony.


Od chaosu rzeczywistości ucieka w świat który sam stwarza, szukając ukojenia w poezji. Gdzie z rozmachem, iście po sarmacku i z kawaleryjską fantazją, bezlitośnie, z determinacją inkwizytorów, chłoszcze marną doczesność...No, w sumie to jakoś do tego środka trzeba się dostać, ryby czy czegokolwiek.


Do złej baby 


Babo bez zębów brzydka, babo nieszczęśliwa,
Babo niewdzięczna, babo cnocie nieżyczliwa,
Babo pełna zdrad, babo pełna niesforności,
Babo zwodnico dawna, babo szczyra złości,
Babo, która przedawasz panienki cnotliwe,
Babo, która namawiasz mężatki wstydliwe,
Babo niemiłosierna, którą jad wydawa,
Babo, na której skóra jak żaba chropawa,
Babo smrodliwa, pełna plugastwa wszelkiego,
Która o nikim słowa nie rzeczesz dobrego,
Przeklęta babo sama, co przeklinasz ludzi,
Babo, którą czart zawsze na cnotliwych budzi,
Pijanico wierutna, zamtuzie wytarty,
Która cycem obwisłym karmisz młode czarty,
Babo sekutna, która swoim czarowaniem
Przechodzisz i Medeą, i Cyrce, mym zdaniem,
Babo, któraś niegodna, że cię ziemia nosi,
Kiedy cię z kwaśną twarzą sam diabeł roznosi,
Babo, któraś się nigdy grzechów nie kajała
Ani tym suczym okiem na nie nie płakała,
Babo, która gdy puścisz wiatr z zadu sprośnego,
Pukasz właśnie jak z działa gnojem nabitego,
Babo wdzięczna jak tygrys abo niedźwiedzica,
Babo takiego jako Tyzyfone lica,
Lubo Megera, lubo której życzy sobie
Szatan, aby się w piekle mógł ogrzać przy tobie,
Wiedmo i sykofanto z swymi pacierzami,
Które jako kot morski markotasz zębami,
Babo, która to czynisz, że nad przyrodzony
Bieg swój strumień potężny bywa w zad wrócony,
Babo, która na ziemię ściągasz miesiąc z nieba,
A jasne słońce czynisz ciemne, jako trzeba,
Gdy jedno zachcesz swymi niezbożnymi słowy,
Babo, której wzrok wilczy urok jest gotowy
Małym dzieciom, że w łonie u matek schnąć muszą,
Babo czartu oddana i z ciałem, i z duszą,
Godna nie tak powroza, by cię obieszono,
Ale raczej, aby cię na popiół spalono,
Babo pełna trucizny wszelakiej i jadu,
Babo, któraś czartowi wyleciała z zadu,
Babo, która swoim tchem powietrze zarażasz,
Babo, która na każdy dzień Boga obrażasz,
Babo bezecna, i tak myślisz sama sobie,
Że się Bóg sprawiedliwy nie pomści na tobie,
Nieszczęsna sekutnico, któraś już tak siła
Panieneczek uczciwych panieństwa zbawiła,
Handlując jak szkapami, nad prawo do tego,
Paniami poczciwymi i domu zacnego,
Nie boisz się piekielnych sędziów za swe złości,
Eaka, Radamanta, Minosa srogości,
Skryj się, sprośny babsztylu, powietrzna zarazo!
Skryj się, wieku naszego nieszlachetna zmazo,
Któraś światu znajoma sprawami brzydkimi,
Przechodząc i Taidę wszeteczeństwy swymi,
Babo, która gorącem ogona chciwego
Przewyższyłaś Laidę Koryntu sławnego,
Babo - niech mi odpuści, kto czyta - tak zdrowa,
Że więcej gnoju puszczasz niż największa krowa,
Babo, która jak kozieł śmierdzisz szczyrym potem
I wszędy parchu pełno za twoim obrotem,
Stary kurpiu i wiechciu, i regestrze stary,
Godnaś, Lucyperowi żeby cię dać w dary,
Boś jest wyobrażeniem a właśnie owego,
Co wieniec ma na wierzchu z szybu smrodliwego,
Popraw się, babo, na tej swojej wdzięcznej twarzy
Albo mi się za jedno tysiąc złych słów zdarzy.

Daniel Naborowski



Och marności...In medio meliores.
 Hans Baldung (1484-1545).




PS  Nie pamiętam żebym go przerabiał w szkole. A szkoda. Bardzo młodzieżowy. Często używa wyrazów niezrozumiałych ;) na przykład: kiepktóry oznacza pudendum muliebre. Jasnym staje się : Ty kpie stary ;)

środa, 30 września 2015

Ciuchcia (Puffing billy).

Fot. Brykiet Noga.



Locomotive.

The locomotive’s standing at the station,
Huge, heavy, it drips perspiration –
Oily lubrication.

It stands and wheezes, it groans and gnashes
Its boiling belly stuffed with hot ashes:
Arrrgh, what torture!
Phew, what a scorcher!
Panting and puffing!
Hissing and huffing!
It’s barely gasping, it’s barely breathing,
And still its fireman more coal keeps on heaping.

To it were coupled wagons of iron and steel
Massive and heavy, they weighed a great deal
And crowds of people in each one of these,
And one’s full of cows, another of – horsies,
A third one with passengers, every one fat,
Sitting and eating sausagey snacks.
The fourth was packed with crates of bananas.
The fifth one contained – six large grand pianos.
In the sixth a large cannon, cor! what a whopper!
Each of its wheels chocked up right proper!
The seventh, oaken wardrobes and chairs.
The eighth an elephant, giraffe and two bears.
The ninth, fattened pigs – no spare spaces,
The tenth full of trunks, baggage and cases,
Wagons like these – another forty remain,
Not even I could tell you what they contain.
But if a thousand strongmen gathered right here,
And each one would eat a thousand burgers a year,
And each one of them strained with all of his might,
They couldn’t shift this colossal weight.

Suddenly – WHISTLE!
Suddenly – bustle!
Steam – eruption!
Wheels – in motion!

Slowly at first, like a tortoise just waking
Strains the engine, every single joint aching.
But it jerks at the wagons and pulls with great zeal,
It turns, and it turns, wheel after wheel.
It gathers momentum and takes up the chase
As it thunders and hammers and speeds up the pace.

And where to? And where to? And where to? Straight on!
By rail, by rail, by bridge, now it’s gone –
Through mountains and tunnels, through meadows and woods
It’s rushing, it’s rushing to bring on the goods,
It’s knocking out rhythms like banging a drum
DUM-buDUM, DUM-buDUM DUM-buDUM-DUM!

It’s gliding so smoothly – no effort at all,
No engine of steel, just a little toy ball,
No massive machine, all panting and puffing
But a plaything of tin, that weighs next to nothing.

From where does it, how does it, why does it rush?
And what is it, who is it, gives it a push?
That makes it go faster, all thrashing and hissing?
It’s steam’s scalding power that keeps the train moving.
It’s steam, piped from boiler to a piston that glides
Back and forth pushing rods that turn wheels on both sides,
They’re striving and driving, the train keeps on bumping,
‘Cause steam keeps the pistons a-pumping and pumping,
Producing a rhythm so pleasing to some:
DUM-buDUM, DUM-buDUM DUM-buDUM-DUM!

Julian Tuwim, Lokomotywa.
(Translation Michael Dembinski)


Polskiej wersji nie daję, każdy chyba zna...



Banco de Gaia, Last Train to Lhasa, 1995.



piątek, 25 września 2015

Napięcie w naturze (Tension in nature).

Fot. Brykiet Noga.


[...] I każdej dziewki tam spotkanej
łono ma malinową woń -
i rwie do niepohamowanej
rozkoszy świeżych gęstwin toń...
[...]


Pierwszego czerwca w górach, Kazimierz Przerwa-Tetmajer.