poniedziałek, 7 marca 2016

Wyspa gorąca.

Szła mucha wzdłuż po suficie
I wołała do much: „Czy widzicie,
 Co się dzieje tam w dole, pod nami?…[...]

Muchy na suficie.
Jan Brzechwa.

Jest to przygoda, która może spotkać każdego. Nie trzeba o wszystkim zaraz mówić, bo nie wszyscy mogą pojąć naukę łapania much na lasso z nitki przy wychodku, gdzie jest ich mnóstwo i są tłuste, i do tego ospałe z soczystej obfitości. Ale łapać trzeba. Będąc już w posiadaniu muchy, zdobytej sposobem dowolnym, byle nie uszkodzonej, możemy przejść do przygotowania klimatu. Klimat ma być według naszego uznania, ale w łazience. Przygotowujemy kąpiel, gorącą, najlepiej odpręża alko. Para też fajnie wygląda. Wchodzimy do wanny, można w opakowaniu, ale jak wykażę później, to nas trochę skrępuje. Czyli bez. Wszystko co potrzebne najlepiej mieć pod ręką. Wiadomo. Blade kolana wystają z wody niczym Słupy Heraklesa, pomiędzy leniwie snują się góry lodowe z piany. Lampa wali ostro przez mgłę. Pot się leje do drinków i przez szkło leci do wody. Dobrze mieć fajkę. Łapy wilgotne, to bibuła nie da rady. Muzyka mile widziana, ale nie koniecznie. Wśród ciszy i lodowców...

Messiah, Extrime Cold Weather, 1987.



Między słupami wyłania się Wyspa Żołędzia. Na wyspę sadzamy uprzednio przygotowaną muchę, w sensie bez skrzydełek, żeby nie odleciała, a tak poza tym to w niezłej kondycji. I ta mucha zaczyna sobie chodzić po wyspie. Z początku lekko spłoszona, z pewną dozą nieśmiałości ;), z czasem się rozkręca. W sumie i tak nie ma gdzie iść. Drepcze tymi swoimi zimnymi nóżkami, co parę kroków chłodną trąbką sprawdzi grunt, a później zaciera łapki. Profesorska rzecz. Temperatura rośnie. Lodowce pływają. Słońce pali. Drinki parują. Mucha chodzi i trąbi. W kółko, i w kółko...Mgła w oczach, fajka w wodzie. Szkło pracuje, lód płynie. Trąbią hejnał w kieracie. I w kółko, i w kółko. Trąbką i łapką. Lodowce topnieją. Śnieg skrzypi, łupie w kościach. I błysk i krzyk! I łupać mnie zaczyna. Cholera. Miałem wypadek. To nie to. Czyżbym znów zasnął na klatce? Też nie. Dlaczego ona tu weszła...? Szlag...


Tak. Przynajmniej się jednego w życiu nauczyłem się. Drzwi są po to, żeby je zamykać...I kąpać się trzeba częściej. Tak. Kąpiele są dobre.



Z kąpieli każdy korzysta,
A mucha chciała być czysta.
W niedzielę kąpała się w smole,
A w poniedziałek w rosole,
We wtorek - w czerwonym winie,
A znowu w środę - w czerninie,
A potem w czwartek - w bigosie,
A w piątek - w tatarskim sosie,
W sobotę - w soku z moreli…
Co miała z takich kąpieli?

;)

Co miała? Zmartwienie miała,
Bo z brudu lepi się cała,
A na myśl jej nie przychodzi,
Żeby wykąpać się w wodzie.

Mucha.
Jan Brzechwa.



PS W sumie to lubię sobie popieprzyć. Kto nie lubi? Sól zabija. Tak, na ostro...Osa na wyspie! Szerszeń to dla następców Farinellego.
PPS Będąc rzecz jasna oświeconym słońcem polarnym humanistą, tak tylko sobie teoretyzuję...Tak jak ten co o wyspach Bergamutach pisał, że jest tam kot w butach i te wszystkie zwierzęta co muszą się załatwić i przyciągają muchy...I tylko...Wysp tych nie ma. Ale kto szuka ten znajdzie ;) Nikt nikogo nie męczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz