Fot. Brykiet Noga.
Skoro już zacząłem...
Pinokio.
Rysował i scenariuszował, Winshluss. Historia Pinokia znana jest. Ta wersja pokrywa się z tą Collodionową. Sama akcja, jest mocno odkurzona, uwspółcześniona, a może nawet trochę przyszłościowa. Ale tylko trochę. Winshlusowy Pinokio nie jest pokarmem dla termitów tylko robotem bojowym, świerszcz z oryginału, tu zamienia się w karalucha-pijaka-filozofa, który zrobił sobie melinę w głowie Pinokia-robota.
Historia raczej ponura, ironiczna, sadystyczna, czasami obsceniczna. Taka radosna fiksacja. Panopticum, napotkanych w wędrówkach Pinokia postaci jest...Fantastyczne! Glina dekadent ogarnięty depresją; siedmiu (wspaniałych) krasnali, którzy u handlarza organami, składają zamówienie na serce dla Śpiącej Królewny...Żeby je zamontować w niej i móc ją wykorzystywać seksualnie; pijak związany duchowo z własnym kotem, którego zastrzelił; prorok radykał, murzyn Wonder, któremu bóg przywrócił wzrok; mama Pinokia, która płaci życiem za to, że go zgwałciła...No... Prawie 200 stron dobrej zabawy.
Wszystko to świetnie, na prawdę świetnie narysowane. Różnymi stylami.
Pinokio, Vincent Paronnaud (Winshluss), Wydawnictwo Kultura Gniewu, Warszawa 2010.
PS Winshluss, to ten co reżyserował i scenariuszował Persepolis. Pinokio był wcześniejszy, przerwał by zrobić film, później dokończył.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz