-Czy dałby mi pan w zęby, gdybym pana kawałek odprowadził?
Teraz doprawdy zaniemówiłem z wrażenia.
- Panie - zwrócił się do mnie w drodze, cokolwiek zażenowany - chyba pan jest jakimś nikczemnym Niemcem, co?
- Nie. Jestem Węgrem.
- Węgrem?
- Tak.
- A co to jest? Naród? Pan chyba drwi sobie z mojego nieuctwa.
- Skądże znów. Mówię całkiem serio. To naród.
- A gdzie ci Węgrzy mieszkają?
- Na Węgrzech. Między Austrią, Rumunią, Czechosłowacją i Jugosławią.
- Ależ figlarz z pana...przecież te kraje Szekspir wymyślił!
I wybuchnął gromkim śmiechem.
- A jakim językiem mówią Węgrzy?
- Po węgiersku.
- Niech pan powie coś po węgiersku.
Ja spokrewniony ze śmiercią,
I kocham miłość gasnącą,
Zawsze bym chętnie całował
W drogę idących. [po węgiersku]
Endre Ady (1877-1919), Krewny śmierci, tłum. Tadeusz Fangrat.
- Nie powiem. Ładny język. Ale mnie pan nie oszuka. To było po hindusku i oznacza: "Szlachetny przybyszu, niechaj wszyscy bogowie jak najrychlej odbędą tańce w kapciach na twym grobie...!" Ale co mi tam za różnica!...Nigdy nie rozmawiałem z prawdziwym Węgrem - to świetna okazja - pogłębiajmy naszą serdeczną przyjaźń! Niech pan dziś zje ze mną kolację. To nic, że ma mnie pan za idiotę, z czasem przyzwyczai się pan do tego.
[...]
Głupi, bo głupi, ale dżentelmen.
A Pendragorn - Legenda (Legenda Pendragonów), Antal Szerb, 1934.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz