wtorek, 27 października 2015

Noc, jak co dzień...

Dwa tygodnie siedzę w zamknięciu. Dogadałem się nawet ze ścianami żeby przestały się zbliżać. Co prawda, nie jest to zamek d'If, ale posiada drzwi, które skutecznie ograniczają swobodę poruszania się, i schody, po których jak sama nazwa mówi, tylko w dół. Wchodów nie ma, czyli zawsze pod górę. Próbowałem je otworzyć, drzwi ma się rozumieć, ale stawiły skuteczny opór. Nic to. Hrabiowska ma niedola, o chlebie i winie. Co prawda się odwodniłem lekko, tylko półtora litra płynów dziennie przyjmuję. Spróbowałem ostatnio herbaty...Nie ten tego i to gwałtownie, a kiedyś piłem jedną co godzinę. To też nic. Cudowna to była pora. Sierpniowe słońce powoli przeszło w zwis, rozlewając po niebie czerwoną siejbę promieni. W dali mgliście siniała linia gór. Ja, powoli zieleniałem w domu. Ładny widok mam z okna. Posoliłem całe podwórko. Poszło mi kilo na to. Mam srebro. Demony chyba się nie przedostaną. Ślimaki na pewno zatrzyma. 


Demony...Johann Heinrich Füssli, Falstaff in the Laundry Basket.

Czosnku sobie nie żałuję. Żrem nałogowo ze słoika, taki marynowany w occie i oliwie, z dodatkami. To z Bułgarii przywiozłem, gdzie miałem kontakty z pomocą kucharską, choć ta była gupia, ale kucharka był w wieku zwojów egipskich i strach było dotknąć, żeby się nie rozpadło to. Jeszcze tylko jedno. Ludzie teraz obwieszają się różnym gównem. Nikogo nie widziałem z cegłą u paska. A co! Muszę sobie taką zrobić. Zawsze mogę powiedzieć, że to Rozalka. Siostra po kuracji w piecu. A, że łączy nas silna więź rodzinna, to mma ją na łańcuchu. Zaraza mi nie grozi. Mistrza słucham. Falstafa wino obroniło. Kseresu! Dobrze, moje to nie sherry. Mojego bukiet to połączenie drutu kolczastego, ze smakiem rdzy i krwi w ustach. Szczep południowoafrykański. A jak mówił mistrz Falstaff: "Wystrzegaj się piwa i innych wodnistych napojów, za to wino pij nałogowo". Tak właśnie.  


Też mi ręce opadły.
Johann Heinrich Füssli, Cisza, 1799-1801.

Zapadła ciemność. Chrobotało mi i stukało. I nie chciało przestać. Zwierz jakiś, pewnie mysz albo inna popielica. Ładnie. Załatwmy to zaraz pomyślałem, a że jestem żołnierzem kosmosu, długo się nie zastanawiałem. Po schodach na dół schodzę...;) Zasadziłem się centralnie na podłodze, w kuchni, z majchrem w ręku, w kucki, coś jakbym usiadł na piętach. I się kiwam. Nie to żebym chciał, ale tak wyszło. Że byłem trunkowy, żeby nie zasnąć, to usnąłem. Noc jasna. Nic nie czułem bo zdrętwiałem. Ruszyć też się nie mogłem. Ledwo oczy otworzyłem. Patrzę, jest. Nie wiem co. Sporawe. Wygląda na opancerzone. Tylko ręka śmignęła. Więcej nie mogło śmigać. Ciachnąłem i ciąłem ile wlezie. Reszta jak głaz. Śmierdzi draństwo. Broni się. Pryska czymś na około i sypie odłamkami. Cisza. Zasnąłem. Obudziłem się. Kurwa ale syf. Zasnąłem. A później musiałem to wszystko posprzątać.


Ah! Well...(s)! Glorious speech! 
Falstaff - Chimes at Midnight, Orson Wells, 1965.

Tsukumogami!. To takie yōkai, duch lub demon, które bywają ożywionymi przedmiotami codziennego użytku spotkałem. Zabiłem na śmierć kubeł i to nie z recyclingiem...I wytłumaczyłem dzieciom, które rano zamiast spać to sobie wycieczki urządzają po mieszkaniu, i pytają się czemu tata w śmieciach śpi, że to taka lekcja, że trzeba sprzątać i nie wolno rysować rzeczy z którymi nie chcemy walczyć. Można za to rysować nagie kobiety, bo one nie robią bałaganu, a nawet jeśli to inny. Lekcję tę przerwano, w butach do konnej jazdy, dziatki przegnano, a ja tylko usłyszałem, że teraz zobaczę, co to znaczy Batān...

Dr Hackenbush, Kosa.

Raz po schodach na dół schodzę, patrzę idzie gość 
Najebany ledwo idzie, ale niesie coś
Więc ja mu raz kosę w brzuch i już dalej wiecie
Nie ma takiej drugiej kosy w całym świecie 
Sika krew w około syf, co za jatka, ale dzień

W autobusie tłok jak kutas, czuję pcha się ktoś
Najebany ledwo stoi, widać, że ma dość
Więc ja mu raz kosę w brzuch i już dalej wiecie
Nie ma takiej drugiej kosy w całym świecie 
Sika krew w około syf, co za jatka, ale dzień

Pyta kelner co ma podać, mówię trzy piwa
Patrzę a ten pierdolony, przyniósł tylko dwa
Więc ja mu raz kosę w brzuch i już dalej wiecie
Nie ma takiej drugiej kosy w całym świecie 
Sika krew w około syf, co za jatka, ale dzień

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz