wtorek, 6 października 2015

Mole(stacje) książkowe.


"Rewizja dobiegła końca. Czekista, który grzebał w biurku profesora, pozamykał szuflady i dołączył do kolegi przeglądającego książki na półkach. Pułkowo z fajką w zębach siedział grzecznie w fotelu. Na jego kolanach spał kot. Z punktu widzenia tego ostatniego w przytulnym kawalerskim mieszkanku, gdzie niestety zapach tytoniu utrudniał nieco kocią sygnalizację, nie działo się nic szczególnego. Po prostu przyszli w odwiedziny dwaj miłośnicy książek." [Moskiewska saga, Wasilij Aksionow, t. I-III, 1989, '91, '93.]
Płomień oświaty, wytapianie wiedzy przez nazistów, Niemcy.

"Wszyscy muszą być podobni jeden do drugiego. Każdy człowiek wizerunkiem innego człowieka. Wtedy wszyscy są szczęśliwi, bo nie ma gór, by się przed nimi zginać ze strachu i porównywać się z nimi. Książka to naładowana broń w sąsiednim domu. Spal ją, rozładuj broń. Rozbij mózg człowieka. Skąd wiadomo, kto mógłby się stać celem oczytanego człowieka?" [451 stopni Fahrenheita (Fahrenheit 451, 1953), Ray Bradubury, 1960.]


Fahrenheit 451, François Truffaut, 1966.
To była jego pierwsza powieść. Po czymś takim dostał kota, a gdzieś pomiędzy Słonecznym winem i Październikową krainą, miał ich w domu już ponoć 22...
Pamiętam pewne lato, kiedy się miało lat naście, może 12.  Cudowny okres, kiedy zaczyna się poznawać siebie i nie tylko, i cały zachwycający świat dookoła. Kiedy podbiera się Mamie fajki dla starszych koleżanek, a później szczerze się wykrzykuje: "Przecież ja nie palę!" A korbol był okrutny tego lata. Wtedy chyba pierwszy raz pojechałem turbokisiel na kocherku. Las,  menażka, kisiel zrobiony z winem. Smak jednego dobierany pod drugie. Siara pięknie się wytrąca przy gotowaniu. Koleżanki wypalały pety. I jak to wino w książce, w zimę przypominało minione lato, tak daty z win pitych przypominają, że lata mijają...Rym to przypadek. Piję lato, czas mija koło korka. Nie odbiegam, nie mam siły.

Ray Bradbury (manhattanrarebooks).

W Słonecznym winie, jest jeden rozdział o magicznej kuchni, gdzie szaleje prawie ślepa babcia i robi magiczne obiady. Dla mieszkańców domu obiad jest najbardziej interesującym momentem dnia. Bo babcia gotuje nieszablonowo, idzie na żywioł. A żywioł ten zwany kuchnią, jest mroczny, niemożebnie zagracony, w którym, w powyciąganym swetrze, między zwałami pomieszanych przypraw, i pętających się luzem garnków, snuje się jak duch po Łąkach asfodelowych babcia, a temu wszystkiemu z kąta przygląda się kotka z kociakami. Też pamiętam kuchnię z tamtego lata, gdzie wino zasłaniało liśćmi okiennice, gdzie buchała kuchnia węglowa, koty w dużej ilości pilnowały swego terenu, a piwnica w podłodze po stromej drabinie w dół, z paroma zakrętami, zimna i śliska od ślimaków, jeszcze dzisiaj nie wspomina mi się miło. I jeszcze wiedźma pra-babcia z kozą, co miała psychopatyczny wzrok, ta koza, babcia miała koty.. I do tej babci, przyjechała ciotka Róża, tej z książki, której też posmakowały obiady, ale jak zobaczyła w jakich to niehigienicznych warunkach powstają, to zdębiała. I wymyśliła, że z tym całym szajsem nowoczesnym na prąd i przepisami i książkami i fartuchem miszcza kuchni, to będą jeszcze lepsze...I odnowiono kuchnię, wsadzono sprzęty, babcię zawinięto w kucharski kitel, dodano księgi i przepisy...I była kicha. Dziadek szybko spakował ciotkę i wystawił za drzwi walizy. Jak wróciła ze spaceru, powiedział, że ma coś do powiedzenia. Spytała, co? "Good-bye!"- odrzekł. W nocy wnuczek postarzył kuchnię i wyrzucił książkę kucharską! Obiady wróciły na właściwe, magiczne tory. Słoneczne wino, raczej mało znana powieść, a szkoda. 

Cichy wielbiciel, Mól włosienniczek (motylenocne).

Tak. Są utrapieniem te mole. Choć z drugiej strony, jak się wraca do mieszkania, pustego i zimnego, to miło gdy po otwarciu szafy wylatują z niej na spotkanie malutkie motylki...Bo tylko one się cieszą na widok naszej nowej bluzki. Lepsza taka rodzina, niż żadna. I jest dla kogo się stroić.


Jojakim palący Zwoje Barucha (Providence Lithograph Company).

Mole książkowe też dały ludziom popalić, to znaczy książkom. Weźmy takiego Jojakima, króla starożytnej Judy. Pan się odezwał do Jeremiasza a ten zawołał Barucha syna Neriasza i kazał mu spisać wszystko co od Pana usłyszał. Później kazał to Baruchowi czytać publicznie ludowi Jerozolimy. Tekst nie spodobał się Jojakimowi, który nożem do owoców pociął go na paseczki i spalił. Ale co to tam, takie Zwoje Barucha, i w dodatku jedna sztuczka...Jakoś 600 lat przed Chrystusem to się działo. Czy to był pierwszy taki przypadek, usunięcia niewygodnych papierowych  tekstów, ciężko stwierdzić. No bo taka Ebla, jedno z ważniejszych miast starożytnej Syrii, III tysiąclecie p.n.e. Znaleziono tam ok 15 tysięcy glinianych tabliczek, pisanych w klin, o tematyce religijnej, prawnej, gospodarczej. Znaczy się mogło być ich więcej. No ale kiedy miasto się najeżdża i pali, i tak kilka razy, to można potłuc literaturę. Właśnie, tylko czy najechanie na miasto i potłuczenie literatury, to jest to samo co celowe jej spalenie? Mogli co prawda najechać żeby potłuc, czemu nie. A żeby nie było wątpliwości to spalić można później. Z tych tabliczek wiemy, że Ebla może nie kochała się z Mari, ale łączyły ich stosunki. Do tych stosunków dołożyć należy odkryte w Mari archiwum państwowe  z bardzo bogatą korespondencją dyplomatyczną z przełomu XIX i XVIII w. p.n.e. Było tego ok. 25 000 tabliczek. Tu też można stwierdzić, że część poszła z kurzem. W 1757 p.n.e. Mari zostało zdobyte i zniszczone przez Hammurabiego. Tak skutecznie, że dzięki niemu zachowały się dolne partie miasta w dość dobrym stanie ;) Bogate archiwum, na ok 20 000 tabliczek odkryto także w mieście Ugarit. Były to teksty egipskie, akadyjskie, sumeryjskie, huryckie i hetyckie, i oczywiście ugaryckie. Wpływ literatury ugaryckiej, z przełomu II-I tys. i połowy I, widoczny jest w hebrajskiej literaturze biblijnej. I wymyślili też oni, pismo alfabetyczne na 30 znaków. Radosną tę twórczość przerwał najazd Ludów Morza, 1190-1185 p.n.e., miasto spalono. Z biegiem czasu wcale nie było lepiej. Babilon też spalono...Jak i bibliotekę Asurbanipala w Niniwie, w 612 roku p.n.e.


Aleksander Wielki i Roksana, 
Gian Giacopo Caraglio, przed 1527, (Muzeum Czartoryskich).

Zanim się miło zaprzyjaźnił z Roksi, Alek zdobył Persepolis. Wbrew rozpowszechnionej plotce, że miasto spalono w pijackim widzie, za namową greckiej hetery Thais, tak pisał historyk o mentalności dziecka  Klejtarchos, spalono tylko pałac Kserskesa I i Dariusza, ponoć w odwecie za wcześniejsze spalenie Akropolu. Cieniem na Alka honorze kładzie się spalenie archiwów królewskich, z Awestą włącznie, jaki i jej tłumaczeniami, komentarzami - Zend (Zand). Te ostatnie to były spisane złotym atramentem na krowiej skórze. Więc tego, trochę go nie lubią, bo tekst znany jest tylko z przekazów ustnych.

Tak poważniej to zaczęło się w bardzo kulturalnym państwie, w królestwie Qin. W 221 roku p.n.e. na tronie zasiadł cesarz Czeng (Qin Shi Huang), pierwszy historyczny władca Chin. Pierwsze co musiał zrobić, to scalić młode państwo. Najlepiej w takim wypadku wyrównać odrębności. Ujednolicono co się dało. Miary, wagi, system monetarny, pismo, nawet rozstaw osi w wozach. Zostali uczeni, a wiadomo ilu uczonych tyle opinii. Też  wyrównać. Odbyło się to tak, według historyka Sy-Ma Ts'iena, Syna Smoka: minister Li Si cesarzowi opowiadał, że wcześniej wszyscy ze sobą walczyli, a teraz są zjednoczeni jednym źródłem - Cesarzem, prawem i siłą. Ale uczeni, nie czerpią z teraźniejszości, tylko czerpią z przeszłości. Mącą, sieją wątpliwości. I on, minister, prosi Cesarza aby wszystkie zapisane historie spalono, prócz zapisków królestwa Qin. Na taką wolę ludu, nie mógł cesarz pozostać obojętny i się do niej przychylił. Od tej pory rozmawianie o starych tekstach było karane śmiercią, a za posiadanie ksiąg trafiało się ochotniczo na budowę Wielkiego Muru. Był to w sumie jak wyrok śmierci, ale jednak ochotniczy. Istniała literatura poprawna oficjalnie. Teksty poświęcone rolnictwu, medycynie  i wróżbiarstwie jedynie ocalały. Głównie dostali konfucjaniści, bo im się nie podobało najgłośniej ujednolicanie. Nie ominęło to oryginalnych tekstów Pięcioksięgu konfucjańskiego. Uczonych też ujednolicono, w prosty sposób, zakopano żywcem. Co nie spłonęło podczas wojen, spłonęło w akcie ujednolicania lub zostało zapisane według nowego systemu, co też wpłynęło na ich zrozumienie, a raczej jego brak. Z około stu szkół filozoficznych z okresu przed zjednoczeniem, po Czengu zostało kilka. Wszystko to się działo w 213 roku p.n.e., trzy lata przed końcem jego kadencji....


Spalenie książek i pogrzebanie żywcem konfucjanistów w Xianyang, 
Fen Shu Keng Ru, obraz XVIII wiek.

"Cesarz Qin zakopał żywcem 460 uczonych, a myśmy zakopali 46 tysięcy. Czyż nie powstrzymaliśmy kontrrewolucjonistów i nie zabiliśmy trochę intelektualistów? Debatowaliśmy z demokratami, którzy oskarżają nas, że jesteśmy drugim Qin Shi Huangiem. Oni się mylą. Jesteśmy stukrotne więksi, niż Qin Shi Huang." Skromny Mao. [Shlomo Avineri, Varieties of Marxism, Haga 1977.]

"Jeżeli to jest raj, to jak wygląda piekło?" (?). 

To jedna z "reform" wielkiego reformatora, autora "Wielkiego Skoku Naprzód", który miał kraj rolniczy przekształcić w przemysłowego smoka. Miało to nastąpić przez stanie się największym producentem stali, której sprzedaż pozwoliłaby się podnieść zacofanej gospodarce. W szkołach poustawiano kotły do wytopu surówki, ze sprzętów które przynosiły dzieci, z domów lub znalezione na ziemi. Do pieca szły utensylia kuchenne, łóżko rodziców, barierki uliczne, kawałki gwoździ. A, że te sprzęty nie były wysokiej jakości, to i surówka była taka sobie. Nauczyciele podtrzymywali ogień wiedzy pod kotłami, dzieci starsze uczyły młodsze albo w ogóle się nie uczono, chłopów oderwano od pracy, a ich narzędzia przetopiono. Plony nie zebrane na  czas, zgniły. Przyszedł głód. Ogłoszono "Walkę z czterema plagami".  Zaczęto tępić wróblowate, bo to one miały być winne wszystkiemu. Wszak wydziobały nasiona zbóż pod zasiew. To doprowadziło do plagi owadów, a głównie szarańczy, która zniszczyła to co pozostało. Głód się pogłębił, aż do 20-40 milionów ofiar. Tak. Przewodniczący Mao miał dużo pomysłów, jak wyrywanie trawy bo to burżuazyjny nawyk, palenie książek, zakaz trzymania zwierząt domowych. Wykształcenie polegało na znajomości "Cytatów Przewodniczącego Mao", tak zwanej Małej czerwonej książeczki. Wiekopomnego dzieła. Teraz będą nie cytaty z Mao, tylko wybrane tytuły rozdziałów z innej książki, o której dalej będzie. "Im więcej człowiek czyta książek, tym jest głupszy"; "Zdolna kobieta potrafi zrobić posiłek bez żywności"; "Jeżeli to jest raj, to jak wygląda piekło?" Chiny oczami babki, matki i córki. Prababka Jung nie miała nawet imienia, nazywano ją  „córką numer dwa”. Autorka książki to córka wysokiego funkcjonariusza Komunistycznej Partii Chin, jej matka pracowała w administracji państwowej. [Dzikie łabędzie: Trzy córy Chin, Chang Jung, 2000]


Przewodniczący Miao (?).

A to już babcia mogła decydować, czy lepiej było gdy łamano stopy dla mody, czy głód i zbieranie złomu.
"Jednak jej największym majątkiem były krępowane stopy, zwane po chińsku „siedmiocentymetrowymi złotymi liliami”. Oznaczało to, że jej chód był jak „kołysanie się młodych pędów wierzby w wiosennych powiewach”, jak to ujmowali chińscy znawcy urody kobiecej. Widok kobiety kołyszącej się na krepowanych stopach miał działać na mężczyznę erotycznie, ponieważ jej bezradność budziła opiekuńcze uczucia w patrzącym." Jak za duże kopytko było, to wstyd dla rodziny i mogła dziewczyna chłopa nie znaleźć. Zasadniczo chodziło o to, żeby to nie chodziło, i siedziało w domu. To zaś pozwalało na utrzymanie konfucjańskiego porządku i hierarchii.

(Máo), to chiński symbol oznaczający włosy lub futro; i popularne nazwisko, także Przewodniczącego. Chociaż  ten symbol, (Māo) oznaczający kota, też pasuje do Przewodniczącego Miao.

Swoją drogą to miał fantazję. Zaproponował 300 tysięcy Chińczyków, Naserowi, prezydentowi Egiptu, jako mięso armatnie w ataku na Izrael. Naser nie przyjął podarków. Pewnie bał się o wyżywienie tego podarku. To wszystko tylko dla zdobycia wpływów na Bliskim Wschodzie. [Mao (Mao. The Unknown Story, 2005), Jung Chang, Jona Halliday, 2007 Albatros, tłum. Piotr Amsterdamski]


Spalić książkę cudzą, to ławo, ale spalić własną...Wergiliusz miał zażądać na łożu śmierci by nie wydawano Medei, jako, że to dzieło nieukończone. Na polecenie Augusta, Wariusz i Tukka wydali ją. Później powstała legenda, że umierający Wergiliusz chciał ją spalić, ale sam August mu w tym przeszkodził, ale innym później to już niespecjalnie przeszkadzał w paleniu.


Wergiliusz czyta Eneidę Augustowi, Oktawii i Liwii,
początek XIX wieku, Jean-Baptiste Wicar. 
Art Institute, Chicago (wiki).

Rzymianie sporo jarali. Za Augusta, na ten przykład pewien żołnierz rzymski spali Torę, no i później był spory dym. Rebelia jakaś chyba nawet. Julek jak zdobywał Aleksandrię to też był nieostrożny, a dokładniej Egipcjanie, bo to od ich okrętu zajął się pałac królewski i spłonęła część biblioteki, coś około 40 tys. woluminów. No, ale Julek mógł nie atakować. Antoniusz jak przystało na dżentelmena, podarował Kleopatrze tytułem rekompensaty, 200 tysięcy woluminów z biblioteki w Pergamonie. Pozostałościom biblioteki aleksandryjskiej, które znajdowały się w Serapejonie, pomógł biskup Teofil 392 roku. Przez jego bratanka Cyryla załatwiono neo-platonkę Hypatię. Żydzi też nie byli święci, na przykład Haninah ben Teradion, rabin, też spalił sobie torę, ale to było już za Hadriana. Płonęły księgi Epikura, Manichejczyków, Arian i biblioteka w Antiochii, Księgi Sybilli. Poszła z dymem Etrusca Disciplina i teksty Nestoriusza, arcybiskupa Konstantynopola. Dobrze, że Nestora nie spalono, redaktora jednego z najstarszych ruskich latopisów, Powieści minionych lat (Повѣсть времяньныхъ лѣтъ), był to co prawda już wiek XI, ale ogień sobie nie wybiera. 

Św. Nestor Kronikarz, Wiktor Wasniecow, 1919 r.

Z czasem się rozbuchano, a w szczególności w średniowieczu. Tu pozwalali sobie głównie chrześcijanie i muzułmanie. I tak płonęły sobie teksty ważne i te mniej. Ale chyba nie ma mniej ważnych książek, chociaż kto wie. Sa`d ibn Abi Waqqas po zdobyciu Ktezyfonu, w 637 roku, wysłał zapytanie do kalifa Umara ibn al-Chattab (Omar), co zrobić z biblioteką. Na co Umar, nie wiadomo ;), odpowiedział tak: Jeśli są sprzeczne z Koranem, to są bluźniercze. Jeśli są zgodne, to są niepotrzebne, skoro nam wystarcza Koran. Tak ogromna biblioteka, dorobek pracy wielu pokoleń perskich uczonych skończyła w ogniu i wodach Eufratu.  Amr Ibn al-As, który samorzutnie zaatakował Egipt i Az-Zubajra Ibn al-Awwama, wysłany mu z posiłkami, po zdobyciu Egiptu, też mieli spalić bibliotekę aleksandryjską, 642. Wtedy też mieli pytać kalifa Umara co robić. Ponoć to legenda, którą wymyślił w XIII wieku historyk Abdulfarad, tylko, że on zmienił islam na chrześcijaństwo i się pewnie czepiał. Trzeci kalif Uthman ibn Affan spalił teksty koraniczne, które były niedokładnymi kopiami Koranu. Wszystko jest raczej jasno i wyraźnie opisane, co do średniowiecza, to nie będę wnikał, także tego. Może nie wszyscy znają przypadek Nalandy. Był przełom XII i XIII wieku, kiedy doszło do muzułmańskiego podboju Indii północnych, pod dowództwem Bakhtyara Khilji. Mnichów wymordowano, a klasztor spalono, wraz z biblioteką, gdzie znajdowały się setki tysięcy woluminów. To było w 1197 roku. Ten sam dowódca zajął się także, w podobny sposób, pobliskim przybytkiem nauki w Wikramasili. Kompleks jakiś...


Nalanda, kompleks naukowo-religijny (architexturez).

Japończycy też  sobie pozwolili na puszczenie z dymem ważnych papierów, a było to podczas Incydentu Isshi, w 645 roku. Chodziło o przejęcie władzy, wyeliminowanie głównej gałęzi klanu Soga, przez zabicie Soga no Iruka. Główni zainteresowani: Naka no Ōe, Nakatomi no Kamatari, Soga no Kurayamada no Ishikawa no Maro .W najważniejszym momencie czterej zamachowcy wymiękli i musiał jeden z przywódców, książę Naka no Ōe, wkroczyć do akcji. Naka no Ōe wpadł podczas ceremonii odczytywania memoriału z Trzech Królestw Korei, cesarzowej Kōgyoku przez Ishikawę no Maru. Ōe ciachną Irukę w ramę i głowę, ale Iruka nie zginął i zaczął protestować. Zamachowiec chciał się wytłumaczyć przed cesarzową, ale ta odeszła, żeby wszystko przemyśleć. W tym momencie czterech wspaniałych wpadło i znów zabiło Irukę. Ojciec Iruki popełnił samobójstwo podkładając wcześniej ogień pod pałac. Spłonęło wiele cennych rękopisów i imperialnych skarbów przechowywanych przez ród Soga, między innymi teksty: Tennōki (Tekst historyczny) i Kokki (Zapis dziejów narodowych). Ponoć Fune no Fubitoesaka wyciągnął płonącą Kokkę, i podarował ją później Ōe, ale nie ma oryginału i nie są znane żadne kopie. Pewnie też spłonęła. W tym przypadku ciekawie wygląda sprawa morderstwa w obecności cesarzowej. Chodziło o „skażenie” duchowe i osobiste. Śmierć w obecności cesarzowej takowe powodowała, zwłaszcza gwałtowna, a posiekanie raczej się do takich zalicza. Dlatego wyszła zaraz po pierwszym cięciu. Chciała abdykować na rzecz Naka no Ōe. Jednakże za radą Nakatomiego powstrzymała się i miała przekazać władzę starszemu z braci Oe, Furuhito, w ogóle to byli jej synowie, lub ich wujowi, księciu Karo, który był jej bratem. Furuhito, się ogolił i powiedział, że zostanie buddystą. Padło na księcia Karu, który rządził jako cesarz Kotoku. Kōgyoku wróciła na tron  po jego śmierci jako cesarzowa Saimei, a po niej dopiero wskoczył Naka no Oe na tron jako Tenji, w roku 661. Ożenił się z córka swojego sprzymierzeńca Soga no Kurayamada i tak zyskał poparcie znacznej części klanu Soga. Potęga literatury i chwała cierpliwości.

Zabójstwo Sogi no Iruka, frag. zwoju Tōnomine Engi, okres Edo.

Indianie, może nie byli bardzo piszący, ale gęsiami też nie byli i mieli swoje komiksy i język. W państwie Azteków łatwo było o wypadek, a tym uległy języki, ciała i książki. Po śmierci jednego z wodzów Chimalpopoki (Dymiąca Tarcza), nastał drugi Itzcóatla (Obsydianowy Wąż, Wąż Zbrojny w Noże), 1427 lub 28. Był on drugim synem pierwszego władcy Acamapichtli i niewolnicy z Azcapotzalco, dodać należy, że pięknej, a więc przyrodnim bratem Huitzilihuitla, drugiego z kolei „imperatora”. W sumie tepanecki władca Maxtli, z miasta Azcapotzalco zagrażał Aztekom w tym okresie. Nigdy nie łapałem tych wszystkich koligacji, ale brzmi mądrze. Wprowadzał reformy, wzmocnienie władzy tlatoaniego i zwiększenie roli pipiltin, pokonał Tepaneków. Był to początek potęgi Azteków. Za jego rządów postanowiono spalić kodeksy i malowane księgi podbitych narodów, a nawet księgi pisane przez samych Azteków. Miało to na celu zniszczenie źródeł ukazujących skromny początek państwa, stworzenie nowej wersji własnej historii, na potrzeby władców Tenochtitlanu, elit militarnych i sakralnych.

Aztecki wojownik Jaguar, Kodeks Tudela (Codice del Museo de América), poł. XVI wieku.

Majom też się dostało, ciut później w 1562. Przynajmniej 27 ksiąg  hieroglificznych zostało spalonych przez biskupa Jukatanu, franciszkanina Diego de Landa, w mieście  Maní. Do dziś przetrwały tylko cztery kodeksy Majów. Mimo swojej życzliwości dla Indian, jego żarliwa wiara sprawiła, że religia Majów z hieroglifami i piktogramami, wydawała mu się dziełem diabła. Tak doszło do zniszczenia figurek i ksiąg. W swojej „Relación de las cos as de  Yucatán”, 1566 r., opisał obyczaje, świątynie, praktyki religijne, historię Majów, hieroglify. Książka ta została odnaleziona dopiero w 1869 r. Żałował ponoć swojego uczynku i tak chciał się odkupić.

Dwóch Iwanów tak zabalowało i nie dość, że wyrżnęli ludność, to jeszcze zniszczyli miasto. Iwan III Srogi w 1478 zdobył Nowogród, ludźmi się nie przejmując ani biblioteką i archiwum, które to spłonęły. Po wcieleniu do Wielkiego Księstwa Moskiewskiego miasto cieszyło się dużymi przywilejami, coś jak Gdańsk. Iwan IV Groźny zaś w 1570 wysłał ekspedycję karną do Nowogrodu, bo miasto zaczęło, po cofnięciu mu przywilejów, pertraktować z Litwą. Iwan Groźny pertraktacje te przerwał „masakrą Nowogrodu”.

Masakra Nowogrodu, fragment Darling Godsonny Stalin.

O gęsiach już było, to wspomnę o przypadkach, dokładniej o jednym przypadku z Polski. W okresie najazdu szwedzkiego na Polskę 1655–60, był taki jeden, co poparł Szwedów, pisząc na ich cześć panegiryk oraz odezwę 1656, wzywającą Polaków do wyrzeczenia się katolicyzmu i króla Jana II Kazimierza. On mieszkał w Lesznie. W odwecie na zdrajcach po zdobyciu miasta przez wojska polskie Leszno podpalono, 1656. Jan Ámos  Komenský, czeski pedagog i ewangelista, który uciekł z Czech przed prześladowaniami do Polski, tak się to odwdzięczył swoim dobrodziejom. W wyniku pożaru stracił bibliotekę i rękopisy i książki. Pansophiæ Prodromus, w oryginale spłonęła, ale miała szczęście bo była już w drukarni i się ostała. Po tych wydarzeniach uszedł na Śląsk, i dalej do Amsterdamu, gdzie zmarł.

 Ale się porobiło..., Jan Ámos  Komenský (davidhartmann).

Lekko książki nie miały, mole też nie. Sporo było przypadków wykorzystywania stronic jak i całych książek w niecnych celach. To musiało być niewygodne. W tym celu trochę później ludzie wynaleźli zwoje bardziej higieniczne i mniej wytrzymałe, towar w pewnych latach bardziej deficytowy niż książki w średniowieczu. Żeby umilić spędzanie czasu z czystą formą literacką, dla wnikliwych pozostawiono pojedyncze literki, w różnych formatach i kolorach. Poskładanie ich w całość często nie następowało, przerywane końcem posiedzenia, które nie wiadomo kiedy dobiegło końca, dzięki temu sprytnemu zabiegowi. Dodatkową atrakcję było samo zdobywanie owych zwojów, a za taki zwój można było mieć jeszcze więcej atrakcji. 

Ty ich zatrzymaj, ja uratuję zwoje...(?)

Spotkań z literaturą było tak wiele, że mogłoby zabraknąć zwojów do ich spisania, a i zdarzają się jeszcze obecnie...

Na koniec taka ciekawostka. Nowojorskie stowarzyszenie do walki  z występkiem (New York Society for the Suppression of Vice, NYSSV), powołane do życia w 1873, w celu ochrony społecznej moralności. Ciekawa symbolika...

Symbol New York Society for the Suppression of Vice.



Słowo jest ogień – milczenie jest lawa. C.K.Norwid.

Też jestem molem książkowym...



Bardzo straciłem wątek, a na dodatek nie chce mi się już...







Darling Godsonny Stalin triptych, więcej szczegółów na stronie (annebobroffhajal).


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz